Urzędnik do zadań specjalnych [FELIETON]

Wielu z Was, drodzy czytelnicy, w tym miejscu żachnie się i obruszy – no jak to, dlaczego. Dlatego, że doprowadził do ręcznego zarządzania takim molochem, jakim jest Gdaka! Dlatego, że wpłynął na całkowity zanik zaufania stron kontraktu do siebie nawzajem! Dlatego, że nie wywiązał się z zadania wybudowania przed Euro 2012, spójnej sieci dróg krajowych, a mimo to uznawany był przez kolejnych ministrów za wzorcowego urzędnika od budowania! Dlatego, że tyle firm upadło i tylu ludzi straciło pracę, mimo największych w historii środków na infrastrukturę drogową! Czy wreszcie dlatego, że jego PR-owe zagrywki tak bardzo namieszały w głowach zwykłym zjadaczom chleba, że jako pewnik przyjmują, że branża budownictwa drogowego to cyniczni krętacze, złodzieje i zmawiacze!

Dlaczego zatem dostaje kolejną lukratywną posadę od innego resortu mimo tego, że pani minister Bieńkowska dość precyzyjnie wyartykułowała powody dymisji pana W.?

Czy można połączyć fakty, co do tego, kto budował Stadion Narodowy (PBG, Alpine, Hydrobudowa) z tym, że podczas realizacji programu drogowego te właśnie firmy upadły? Z jednym „ale” – PBG wciąż walczy o przetrwanie. I czy nie chodzi przypadkiem o danie szansy na dobicie tej firmy przez zawistnego urzędnika, któremu nie było dane dokonanie tego na poprzednim stanowisku? Może i tak też być.

A może to zwykły pragmatyzm? Lepiej żeby po rynku nie poruszał się wolny i gotowy do wyzwań autor niewątpliwego sukcesu polskiego drogownictwa z tak unikatową wiedzą? Jeszcze by znalazł pracę w jakimś prywatnym biznesie i wtedy dopiero by pokazał, co potrafi – na nieszczęście dla rządu i Skarbu Państwa!

Odłóżmy na bok dywagacje i skupmy się na samym nowym stanowisku, które wymaga nie lada kompetencji, jak można się domyślać. Po co zmieniać jednego prezesa, który dobrze wywiązywał się ze swoich obowiązków na innego, przy czym ten poprzedni będzie pełnił funkcję doradczą. Ciekawe, komu będzie doradzał pan Prymas – nowemu prezesowi? Jeżeli tak, to nic z tego nie rozumiem. Podobnie jak i tego, dlaczego premier, który był zobowiązany do przeprowadzenia konkursu na stanowisko Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad przez tyle lat tego nie uczynił, dzięki czemu pan Witecki od 12 maja 2008 r do 13 lutego 2014 r. posługiwał się takim śmiesznym dopiskiem „pełniący obowiązki”.

Czy tylko dlatego, że ileś tam razy nie zdał egzaminu na urzędnika służby cywilnej, czy jednak raczej chodziło o obejście ustawy „kominowej” i możliwość wypłacania wyższego wynagrodzenia. Pal sześć. Na nowym stanowisku nie będzie z tym problemu – stawiam dolary przeciwko orzechom, że i pensja odpowiednia się znalazła i zapis o sowitej premii „za sukces”, mierzony pieniędzmi niezapłaconymi tym, którzy stadion faktycznie wybudowali. I dzięki, którym od dwóch lat na tym Stadionie odbywają się cykliczne imprezy i eventy. Może też i dobre premie dla ludzi, których ściągnie do NCS nowy prezes, bo tak ma w zwyczaju. I w tym upatruję szansę na prawdziwe zmiany w Gdace. Może pan prezes zaprosi do współpracy w rozliczeniach swoich dawnych przybocznych w osobach panów Karolaka, Troszyńskiego, Rudnickiego z całą jego rodziną i pana mecenasa Piotrkowskiego. To byłby prawdziwy dopust Boży dla umęczonej drogowej ferajny. Oby tak się stało!

Jednak cały czas zapala mi się jakaś czerwona lampka w głowie i sygnalizuje, że z tą motywacją resortu sportu i turystyki dla tej akurat nominacji coś jest nie tak. A może jest inaczej i ta nominacja wcale nie pochodzi z tego ministerstwa? Może w tym przypadku chodzi o umocowanie pana Witeckiego blisko Gdaki – w końcu Stadion leży po drugiej stronie Wisły – po to by zdalnie sterował tą instytucją, bo pani Ewa Tomala-Borucka nie radzi sobie zwłaszcza w kwestiach PR-owych. A tu wybory za pasem i trzeba podbić słupki sondaży. Ja bym tej tezy nie lekceważył. W końcu w naszym państwie mieliśmy już nie raz do czynienia z zarządzaniem z tylnego fotela.

Zwłaszcza przez wzorowych urzędników, a takim w oczach kolejnych ministrów od infrastruktury był nasz bohater, który nawet ewidentne porażki potrafi przekuć w swój sukces - cały czas mam w pamięci jego wystąpienie na posiedzeniu komisji sejmowej, podczas którego deklarował, że A1 i A4 będą ukończone na czas. A jak jest każdy widzi – ale nie wie, kiedy uda się przejechać tymi autostradami od początku do końca, mimo tego, że miało to nastąpić w czerwcu 2012 r. Nie byłbym sobą, gdybym nie wrzucił swoich trzech groszy do koszyczka wzorowego urzędnika. Czy można nim być, skoro Wojewódzki Sąd Administracyjny w wyroku SAB/Wa 440/13 potwierdził, że bezczynność Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad miała miejsce z rażącym naruszeniem prawa i wymierzył mu grzywnę?

Jak widać w naszym państwie można rażąco naruszać prawo i dalej przesiadać się na kolejne krzesełka na karuzeli stanowisk.